Zbrodnia i kara
Opis spektaklu
„Zbrodnia i kara” Dostojewskiego nie dzieje się w konkretnym miejscu i czasie, tylko w krainie wyobraźni autora. Nie będzie w naszym spektaklu „uwspółcześniania” na poziomie gadżetów; owszem, sędzia śledczy może mieć współczesny garnitur, żeby lepiej nam się kojarzył z policjantem po cywilu, ale już Matka Raskolnikowa powinna być jak wyjęta z dziewiętnastowiecznej ryciny, bo dzięki temu bez zbędnych słów zrozumiemy staroświeckość jej poglądów. Imiona bohaterów pozostaną rosyjskie, bo Fiodor brzmi jednak lepiej niż Teodor Dostojewski. Nasze przedstawienie nie jest umieszczone w kontekście prawosławia, lecz wiary katolickiej, z wszechobecnym fenomenem sakramentu spowiedzi świętej. Mam jednak nadzieję, że będzie to spektakl współczesny, tak jak do bólu współczesne są pytania, które z chorobliwą fascynacją wkłada w usta swoich bohaterów Dostojewski. Pytają oni: „A jeżeli Boga nie ma – czy wtedy wszystko nam wolno?”, a w podtekście pobrzmiewa jeszcze inne pytanie: „A co, jeżeli Bóg wprawdzie istnieje, lecz jest oszalałym, pozbawionym kontroli sadystą - czy wówczas nie mamy prawa, a nawet obowiązku, wziąć się za ulepszanie świata na własną rękę?” Potem, za sprawą innych bohaterów, za sprawą zwrotów akcji, za sprawą wyrzutów sumienia Raskolnikowa, Dostojewski sam sobie odpowiada, że jednak Bóg jest i dobry i wszechmogący, i że nie nam przeznaczono wtrącać się w Boskie kompetencje, a jednak pytania, które zadał, tkwią w nas głębiej, niż pozytywna na nie odpowiedź. Raskolnikow popełnia okrutną zbrodnię i przyjdzie mu za nią ciężko zapłacić. Tyle z tego dobrego, że za sprawą jego zbrodni i dzięki jego karze my możemy spojrzeć na świat z dystansu, osiągnąć kompromis dojrzałości, samodzielnie wyciągnąć wnioski, których oszczędził nam brzydzący się „uwspółcześnianiem” reżyser.
Krzysztof Prus
reżyser